Miasta świata: Tbilisi
Mam teraz głowę zajętą nadchodzącą podróżą, więc szukałam czegoś, o czym mogę napisać szybki post. I tak, padło na Tbilisi, w którym w styczniu spędziłam długi weekend.
TBILISI
Tbilisi to stolica Gruzji, a zarazem jej największe miasto. Leży nad rzeką Kurą. Mieszka tu 1,15 mln osób, podczas gdy populacja całego kraju to 5 milionów, tak więc mieszkańcy stolicy stanowią 20% populacji Gruzji.
Tbilisi uważane jest za jedno z najstarszych miast na świecie, jako że jego pierwsi mieszkańcy pojawili się tu około 5 tysięcy lat temu. Niemniej jednak, ze względu na swoją trudną historię, klimat stolicy zupełnie nie przypomina tego, znanego z najbardziej rozwiniętych miast świata. Gruzja przez swoje setki lat istnienia była uzależniona od Persów, Rzymian, Ormian, Arabów, Mongołów, Turków i Rosjan, a Tbilisi zostało doszczętnie zrujnowane około 30 razy.
Gruzja słynie też ze swoich parków narodowych i przyrody: tego niestety nie udało mi się doświadczyć, ale na pewno chcę do Gruzji wrócić, aby to zmienić.
Jednymi z miast partnerskich Tbilisi są Kraków i Lublin.
ZWIEDZANIE
DZIEŃ 1
To był dzień podróży, która też trochę czasu zajmuje. O 6:55 mieliśmy odlot z Warszawy Okęcie, aby o 13:20 czasu lokalnego wylądować w Kutaisi. Stamtąd złapaliśmy autobus, którym około 5h jechaliśmy do Tbilisi z przerwą na wizytę na lokalnej stacji benzynowej. Zaskoczeniem dla mnie było to, że w Gruzji można znaleźć Wendy’s i to w kilkunastu lokalizacjach – jest to jeden z zaledwie 5 krajów Azji, w których jest dostępna sieć Wendy’s.
Tego dnia udało się też odbyć krótki spacer po starówce.
DZIEŃ 2
Po śniadaniu w lokalnej piekarni ruszyliśmy na degustację wina gruzińskiego, znalezioną na Tripadvisorze. Degustacja zaczynała się o godzinie 11:00 i trwała około 1h. Winiarnia znajdowała się na 19 Vertskhli St.
Podczas degustacji można było poznać historię wina gruzińskiego, dowiedzieć się więcej o jego procesie produkcji i różnicach pomiędzy winem gruzińskim a europejskim. W Europie chociażby winogrona są miażdżone bez gałęzi, a w Gruzji z gałęziami. Co więcej, fermentacja wina w Gruzji trwa znacznie dłużej: 3-4 miesiące. W Europie zaś zajmuje ona 2 tygodnie – miesiąc. Dzięki tym różnicom wina gruzińskie są głębsze w smaku, ale też bardziej cierpkie.
Następnie, ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie miasta, poczynając od Mostu Pokoju. Jest to futurystyczny most dla pieszych o długości 150 metrów, wykonany ze stali i szkła, położony nad rzeką Kura. W nocy jest oświetlany, więc też warto go zobaczyć w takiej aranżacji.
Z okolic mostu ruszyliśmy do Meidan Bazar. Znajduje się on pod Placem Wakhtang Gorgasali. Można tu znaleźć tradycyjne gruzińskie produkty, włącznie z dzianinami, winami, dżemami, przyprawami i wyrobami rzemieślniczymi.
Następnie, skorzystaliśmy z kolejki linowej, aby wjechać na Sololaki – wzgórze położone w najstarszej części miasta. Wagoniki oferują świetny widok na panoramę miasta, tak więc już sama podróż to prawdziwa przyjemność.
SOLOLAKI
Na wzgórzu znajduje się pomnik Matki Gruzji, który ma wysokość 20 metrów. Powstał w roku 1958 z okazji 1500-lecia Tbilisi. Wykonano go z aluminium. Posąg ten jest symbolem Tbilisi: patrzy on na miasto, trzymając w jednej dłoni puchar wina dla przyjaciół, a w drugiej – miecz dla wrogów.
Stamtąd, warto przespacerować się wzdłuż wzgórza, aby dotrzeć do twierdzy Narikali. Jest to starożytny kompleks, składający się z dwóch otoczonych murem części, pomiędzy łaźniami siarkowymi a ogrodami botanicznymi. Twierdza powstała w IV wieku, lecz niestety w 1827 roku jej część została zniszczona przez trzęsienie ziemi i rozebrana. Same mury pochodzą prawdopodobnie z VIII wieku (czasy rządów arabskich).
Z Narikali warto ruszyć w stronę Ogrodu Botanicznego, gdzie po zajmującym około 1h spacerze można dotrzeć do wodospadu. Sam ogród istnieje w tym miejscu od wielu lat – formalnie własnością państwa Ogród Botaniczny w obecnym kształcie stał się w 1845 roku. Jest to piękne miejsce, gdzie można obejrzeć wiele ładnych roślin i popatrzeć na majestatyczny wodospad.
Wodospad ma wysokość 22 metry. Znajduje się w wąwozie Leghvtakhevi, którego nazwa pochodzi od drzew figowych, licznie obrastających niegdyś to miejsce.
Idąc wzdłuż wąwozu, można dotrzeć do łaźni siarkowych. Bije od nich charakterystyczny zapach. 😉 Wyprawa do łaźni jest jedną z atrakcji w Tbilisi – ja nie korzystałam, ale słyszałam pozytywne opinie. Wody są naturalnie ciepłe – ich temperatura wynosi 38-40 stopni Celsjusza. Mają też właściwości zdrowotne.
Kawałek dalej znajduje się Pomnik Sokoła i Bażanta związany z historią powstania Tbilisi. Legenda głosi, że dawny władca Gruzji, Wachtang Gorgasali, wybrał się pewnego dnia na polowanie i wypuścił swojego sokoła, aby ten upolował inne ptactwo. Sokół jednak długo nie wracał. Władca udał się więc na poszukiwanie ptaka. Znalazł go, trzymającego w szponach martwego bażanta i usadowionego w okolicy gorących źródeł. To miejsce tak zauroczyło władcę, że postanowił przenieść tu stolicę Gruzji, a miasto zyskało nazwę Tbilisi od słowa „tbili”, oznaczającego „ciepły”. Legenda ma też inne wersje; w jednej chociażby oba ptaki się ugotowały, wpadając do siarkowego źrodła. Jakby nie było, wiadomo jednak, że to właśnie temu władcy zawdzięcza się przeniesienie stolicy Gruzji do Tbilisi.
DZIEŃ 3
Kolejnego dnia za pomocą taxi udaliśmy się do Chronicle of Georgia. Jest to zbiór rzeźb ulokowany nad Morzem Tbiliskim, czyli głębokim (średnio 26 metrów głębokości; w najgłębszym miejscu – 45 metrów!) zbiornikiem wodnym położonym w północno-wschodniej części Tbilisi.
Rzeźby zostały zaczęte w roku 1985, ale nigdy nie zostały ukończone. Składają się z 16 filarów o wysokości 30-35 metrów. Dół filarów przedstawia fragmenty życia Jezusa Chrystusa, zaś ich szczyt – królów, królowe i bohaterów historii Gruzji. Warto tu zajrzeć, choć ogółem nie ma dużo zwiedzania.
Stamtąd ruszyliśmy ponownie taxi pod Kościół św. Trójcy. Jest to największa budowla sakralna Gruzji i jedna z największych świątyń prawosławnych na świecie. Wewnątrz znajduje się 11 ołtarzy, a katedra ma wysokość 68 metrów. Jej budowa trwała w latach 1995 – 2004.
Następnie, pieszo ruszyliśmy z powrotem w stronę centrum. Mostem Baratashvili, który został zbudowany w roku 1965, przeszliśmy na drugą stronę rzeki, gdzie odwiedzieliśmy Dry Bridge Market. Jest to bardzo znany pchli targ, otwarty codziennie. Powstał on w latach 90., gdy po upadku komunizmu mieszkańcy próbowali sobie dorobić, ale ze względu na skalę i popularność, funkcjonuje po dziś dzień.
Następnie, ruszyliśmy w stronę Opery. Została ona założona w 1851 roku i jest to jedna z najstarszych oper w tej części świata. Niegdyś tworzył tu Zacharia Paliashvili, gruziński kompozytor, którego imię Opera nosi od 1937 roku.
Niedaleko znajduje się też Parlament. W latach 2012-2019 jego siedziba znajdowała się w Kutaisi, ale od 2019 roku parlament znów jest w Tbilisi.
Po chwili dotarliśmy do Placu Orbeliani. Jest to centralny plac Tbilisi, na skrzyżowaniu głównych ulic. Dookoła placu odświeżono w roku 2019 aż 20 budynków, więc zdecydowanie jest tu na co popatrzeć. Jest tu też organizowany targ, na którym można nabyć kwiaty czy pamiątki.
W pobliżu znajduje się Pałac Orbeliani, czyli od 2018 roku rezydencja prezydenta Gruzji.
Z tych okolic ruszyliśmy do Wieży Zegarowej. Jest to bardzo nietypowa struktura, zbudowana w 2011 roku. Związana jest z teatrem lalek, który znajduje się tuż obok. Twórca wieży wykorzystał w konstrukcji lalki, kreując wokół nich całą historię: o 12:00 i o 19:00 wyłaniają się tu figurki, prezentujące cykl życia: para się spotyka, jest ślub, rodzi się dziecko i jest pogrzeb.
PARK MTATSMINDA
Spod Wieży Zegarowej udaliśmy się na dłuższy spacer ulicami miasta, aby dotrzeć do Parku Mtatsminda. Najwygodniej w tym celu użyć kolejki, której stacja znajduje się na ulicy Chonkadze. Sama kolejka powstała w 1905 roku. Po kilku minutach przejażdżki, dociera się na wysokość 770 m n.p.m., na najwyższy punkt w Tbilisi.
Znajduje się tu wesołe miasteczko złożone z 3 części: ekstremalnej, rodzinnej i dla dzieci. Wesołe miasteczko ma 100-letnią historię i zajmuje powierzchnię 100 hektarów.
Poza tym, można tu zobaczyć też wieżę telewizyjną: w nocy podświetlaną i zmieniającą kolory. Ma ona wysokość 274 metrów i powstała w 1972 roku.
Charakterystycznym miejscem jest też Pałac Królowej Darejan. Widać go w starej części miast Tbilisi, gdzie robi duże wrażenie, zawieszony nad taflą rzeki Kura.
Następnego dnia od rana ruszyliśmy zaś w drogę powrotną do Warszawy, ponownie odbywając podróż autokarem do Kuitaisi i stamtąd lecąc już samolotem.
CO ZJEŚĆ W TBILISI?
Chinkali
Popularne gruzińskie pierożki z farszem – najbardziej popularne są mięsne z bulionem. Jadłam też w wersji z ziemniakami, bardzo polecam.
Czaczapuri
Tu też jest mnóstwo wersji: z mięsem, serem, serem i jajkiem, fasolą… Warto spróbować różnych.
Pieczywo gruzińskie
Tutaj na śniadanie wizyta w piekarni poleca się bardzo. 😉 Groszowa sprawa, ale warto zjeść pyszne pieczywo z serem lub mięsem na śniadanie.
Pieczone pieczarki z serem
To danie zamówiłam, bo chciałam do diety mięsno-serowej dorzucić trochę warzyw, tak więc nie do końca odpowiadało to na moje potrzeby. 😉 Niemniej jednak, ciekawe!
Czurczele
Sznurek orzechów, oblanych syropem na bazie soku z winogron. Bardzo ciekawe w smaku i charakterystyczne dla Gruzji.
INNE INFORMACJE ORGANIZACYJNE
- Z Warszawy najwygodniej dotrzeć tu samolotem. My lecieliśmy do Kutaisi WizzAir i stamtąd jechaliśmy autobusem do Tbilisi.
- Po Tbilisi najwygodniej poruszać się pieszo lub metrem, są dwie linie, a bilety można kupić w automatach. W razie czego polecam też taxi: Bolt działa bez przeszkód.
- Płatność kartą działa bez zarzutu, ale warto też mieć lari w monetach, aby np. skorzystać z toalety.
- W Gruzji jest też organizowany co roku festiwal wina – Tbilisoba. Odbywa się w październiku po zbiorach winorośli. Są stragany, występy i dużo możliwości degustacji wina.
- Gruzja jest relatywnie tania, ale też widać, że wiele się tu działo na przestrzeni lat. Nie zdziwcie się. 😉
Podsumowując, Tbilisi to dobre miasto na weekendową wyprawę, nawet w styczniu. Jest tu co nieco atrakcji na miły spacer, a do tego warto spróbować gruzińskich potraw na czele z pieczywem. Na pewno muszę tu jeszcze kiedyś wrócić, żeby zobaczyć przyrodę gruzińską.
Dodaj komentarz